Flag PL Flag UK

„ZACHĘTA” – wycieczka w ramach Kursu Pilota

Narodowa Galeria Sztuki "Zachęta" swoimi czasowymi wystawami niezmiennie zachęca mnie do częstych odwiedzin. Brak stałej wystawy sprawia, że przy każdej wizycie poznaję nowych twórców i ich dzieła.

Jest to jedno z licznych muzeów ze sztuką współczesną w Warszawie, ale wyróżnia się nawet samym budynkiem, który stylizowany jest na styl klasycystyczny, co mogłoby wywoływać dysonans - współczesne dzieła w gmachu architektonicznie nawiązującym do antyku, ale uwarunkowane jest historią tego miejsca.

Budynek powstał z inicjatywy Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych - organizacji działającej od 1860 r. w Warszawie pod zaborem rosyjskim, skupiającej twórców i miłośników sztuki. Otwarcie głównej siedziby miało miejsce w 1900 r. przy teraźniejszym pl. Małachowskiego, niedaleko Ogrodu Saskiego - niegdyś pałacu. 16 grudnia 1922 r. w sali nr 1 zamordowany został pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz. Nad wejściem do niej znajduje się napis o przypominający o tym zdarzeniu. II wojnę światową pałac Zachęty przetrwał niemal bez uszczerbku, mieścił się tam nawet Dom Kultury Niemieckiej, w którym odbywały się propagandowe imprezy niemieckie. Zbiory zostały przeniesione do Muzeum Narodowego w Warszawie i zamiast “Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki, na ścianie Zachęty zawisła swastyka.

Do historii Polski odwołuje się jedna z kwietniowych wystaw Zachęty. Dokładnie do dwudziestolecia międzywojennego, kiedy po I wojnie światowej ludzie mieli nadzieję, że Przyszłość będzie inna. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918. Przywitały mnie olbrzymie ekrany oraz małe kineskopowe telewizory, na których wyświetlane były zapętlone filmiki przedstawiające dynamiczne przemiany społeczno-obyczajowe tamtych czasów. Społeczeństwo było podzielone, a niektóre grupy społeczne, jak kobiety i ich prawa, dzieci, robotnicy - niedowartościowane. Wystawa, poprzez szeroko rozumianą kulturę wizualną - kino, teatr, fotografia prasa czy architektura, ukazuje ówczesne wartości i idee z punktu widzenia “tych najsłabszych”. Dzieła o różnej wielkości zostały rozmieszczone na kilku poziomach - przy suficie, na wysokości wzroku, na podłodze, co sprawia, że my-widzowie, jesteśmy bombardowani przekazem z tzw. nowych mediów. Zmiany dotknęły także codziennego życia, a swoje odzwierciedlenie znalazły we wzornictwie.  Rewolucja przemysłowa sprawiła, że do głosu doszły masy, co dało nadzieję na lepszą przyszłość zwykłych ludzi. Niestety, II wojna światowa brutalnie stłumiła wdrażane w życie nowe pomysły.

Jak Polacy radzą sobie już na wolności? Mozaikę polskiego społeczeństwa po okresie PRL-u przestawia kolejna wystawa, pt. Dzikość serca. Portret i autoportret w Polsce po 1989 roku, która ukazuje transformację społeczno-polityczną. Pojawił się otwarcie temat migracji i pewnego rodzaju przynależności, o czym mówi Sławomir Mrożek, twórca teatralny i prozaik, również emigrant, a także samotności jednostki Polacy zaczęli mieć dostęp do zachodniej kultury masowej, która emanowała luksusem, sukcesem, bogactwem i przepychem, a także czasopismami z wymownymi tytułami, jak “Businessman”. Otwarte granice miały wpływ na kształtowanie się opinii publicznej, a także sztuki. Przez całą wystawę przebija jednak słowiańskość - tytułowa dzikość serca (“oko” pojawiające się w wielu miejscach wystawy), emocjonalny stosunek Polaków do polskości niezależnie od miejsca pobytu.

Zachęta to miejsce dla każdej grupy wiekowej. Czy dzieci także mogą być zainteresowane wystawą w muzeum? Tak, jeśli jest to wystawa interaktywna przeznaczona właśnie dla nich, gdzie mogą tworzyć bawiąc się jednocześnie, bo przecież każde dziecko jest artystą. Wszystko widzę przez sztukę jest właśnie połączeniem muzealnej wystawy artystów i twórczym placem zabaw małych artystów - dzieci. Będąc na wystawie, sama korzystałam z atrakcji dla najmłodszych. Rzucałam wielkimi piankowymi kostkami do gry, ułożyłam dzięki temu serduszko na tablicy magnetycznej.

W osobnej salce, do której można się było dostać także tunelami o różnych kształtach, był basen z neonami, w który sprawiał wrażenie iluzji optycznej. W innym miejscu był ekran z kamerą zmieniający obraz na negatyw oraz czarne mazaki, którymi można było malować swoje ciało. Można też było wyszywać makatki na olbrzymich konstrukcjach, obierać gigantyczne ziemniaki czy po prostu rysować na tablicy kredą wylosowane symbole. To, co najcenniejsze w tej wystawie, to wolna ręka - bez tłumaczenia, narzucania interpretacji, bo zwiedzający w każdym wieku sami odbierają dzieła sztuki jak chcą. Na całej przestrzeni wystawy panował chaos - po prostu bałagan, lecz było to zamierzone, by wyzwolić w dziecku kreatywność i nie blokować jej małostkowymi uwagami o porządku. Pełna otwartość i tolerancja to wspaniały kierunek rozwoju muzealnictwa dla dzieci.

Spędziłam wspaniałe kilka godzin w Zachęcie, najpierw na wystawach, każdej innej, a ze wspólnym mianownikiem - umiłowaniem sztuki, a później także w muzealnej kawiarni. Wracam do niej regularnie na nowe, zaskakujące i ciągle zmieniające się wystawy.
Paulina Dąbrowska